Firmy sprzątające działają dziś pod ogromną presją – rosną koszty paliwa, wynagrodzeń i sprzętu. Wielu właścicieli szuka oszczędności tam, gdzie wydaje się najłatwiej: w zakupach środków czystości, negocjacjach z dostawcami czy redukcji godzin pracy ekip. Tymczasem największe rezerwy wciąż kryją się w logistyce. Optymalizacja tras przy sprzątaniu to temat, o którym mówi się coraz częściej – i nie bez powodu. To narzędzie, które pozwala realnie obniżyć koszty i jednocześnie poprawić jakość obsługi klienta.
Trasa jako koszt ukryty
Każdy, kto zarządza kilkoma ekipami, wie, że codzienne „skakanie” z jednego końca miasta na drugi to prawdziwy pożeracz czasu i pieniędzy. Ekipa, która zamiast 20 minut dojazdu spędza godzinę w korkach, nie tylko marnuje paliwo, ale też traci możliwość obsłużenia dodatkowego zlecenia. To są pieniądze, które uciekają nam każdego dnia, a my nawet nie zawsze je widzimy, bo nie są wpisane w prosty rachunek.
Tu właśnie pojawia się optymalizacja tras przy sprzątaniu – narzędzia, które na podstawie danych o adresach klientów, czasie realizacji usług czy natężeniu ruchu, układają trasę tak, by dojazdy były jak najkrótsze i jak najbardziej logiczne. Zamiast chaotycznego planu, w którym ekipa najpierw jedzie na południe miasta, a potem na północ, dostajemy trasę, która naprawdę ma sens.
Co to daje w praktyce
Po pierwsze – paliwo. Nawet 15–20% krótsze przebiegi to tysiące złotych oszczędności w skali roku. Po drugie – czas pracy ludzi. Jeżeli zredukowaliśmy same dojazdy o 30 minut dziennie na ekipę, to w skali miesiąca mamy dodatkowe godziny, które można przeznaczyć na obsłużenie nowych klientów. Po trzecie – jakość. Klient, który nie musi czekać, bo ekipa nie utknęła w korku w drodze z drugiego końca miasta, jest po prostu bardziej zadowolony.
Nie wystarczy kupić aplikację i liczyć, że wszystko samo się ułoży. Potrzebne są dane – rzetelne adresy, czasy pracy, okna dostępności klientów. To często najtrudniejszy etap, bo okazuje się, że połowa adresów jest wpisana nieprecyzyjnie, a ekipy nie zawsze raportują faktyczny czas pracy. Bez tego system nie zadziała.
Druga rzecz – pilot. Lepiej przetestować nowe rozwiązanie na dwóch ekipach niż rzucić całą firmę na głęboką wodę. Dzięki temu łatwiej wychwycić błędy, przeszkolić ludzi i dopracować procedury. No i najważniejsze: trzeba mieć kogoś w firmie, kto będzie „opiekunem” projektu. Bez tego system po miesiącu zacznie być traktowany jak zbędny gadżet, a wrócimy do starych nawyków.
Liczby nie kłamią
Znam przykład firmy, która obsługuje kilkanaście biurowców w Warszawie. Przed wdrożeniem ich ekipy robiły średnio 120 km dziennie. Po wdrożeniu optymalizacji tras przy sprzątaniu udało się zejść do 95 km. Przy cenie paliwa powyżej 6 zł za litr oznaczało to kilkanaście tysięcy złotych oszczędności rocznie – tylko na paliwie. Do tego dochodziła możliwość „wciśnięcia” dodatkowych zleceń w grafik, co przełożyło się na kilkuprocentowy wzrost przychodów.
Najczęstsze błędy
- Zbyt szybkie wdrożenie na całą firmę bez testów.
- Traktowanie systemu jako „jednorazowego zakupu” zamiast procesu, który wymaga ciągłego monitoringu.
- Brak szkolenia ekip – pracownicy muszą rozumieć, dlaczego warto z tego korzystać.
- Brak kontroli nad danymi – śmieciowe dane = śmieciowe trasy.
Na koniec
Optymalizacja tras przy sprzątaniu to nie chwilowa moda, a naturalny kierunek rozwoju branży. Zamiast ciąć koszty tam, gdzie klienci to odczują (np. na jakości środków czy czasie sprzątania), lepiej zacząć od logistyki. To właśnie tutaj można zaoszczędzić najwięcej, nie tracąc nic z jakości usług. I najważniejsze: to nie jest rozwiązanie tylko dla dużych firm. Nawet trzyosobowa ekipa, która codziennie traci godzinę na bezsensowne przejazdy, w skali miesiąca oddaje kilkanaście godzin pracy za darmo. A tego żadna firma, niezależnie od wielkości, nie powinna sobie pozwolić.
Zapisz się na nasz newsletter!
Jeżeli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco informowany o nowościach w serwisie informacyjnym Branży Czystości, zapisz się do naszego Newslettera TUTAJ!
