Przełom epok. Początek lat 90’. Efemeryczny czas, gdy bardzo szybko zmienia się w Polsce wszystko. Powstają jak grzyby po deszczu liczne prywatne firmy. Zmianom gospodarczym towarzyszą bardzo głębokie zmiany społeczne. Właśnie wtedy – w 1993 roku – w Krakowie rozpoczyna działalność firma Kärcher Poland Ltd. Niedługo później, bo po dwóch latach od rozpoczęcia przez firmę działalności – 30 stycznia 1995 roku – dołączy do niej wyjątkowa osoba. Osoba, która ukształtuje i nada ton obecności marki Kärcher w przestrzeni publicznej, stworzy i upowszechni jej wizerunek. Sprawi tym samym, że dziś, po trzydziestu latach, to właśnie ta marka jest w społecznym odbiorze Polaków synonimem czyszczenia i czystości. Dokonanie czegoś takiego, to z pewnością trudna sztuka. Sztuka marketingu.
Dobre lepszego początki
Wczesne lata 90’. Kraków. Trwają właśnie prace konserwatorskie w jednym z ważniejszych kościołów Królewskiego Miasta, jakim jest Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła przy ulicy Grodzkiej. Ekipa konserwatorska uwija się jak może. Jest ciężko. To w końcu wymagająca, także fizycznie, praca. Jednak jej trudy wynagradzają zespołowi piękne widoki na panoramę zabytkowego Krakowa. Wśród osób pracujących przy renowacji budowli jest Jola Zachara. Ta zakochana w sztuce i kulturze, pełna pasji i energii młoda kobieta wkrótce zajmie się, od podstaw, budowaniem rozpoznawalności marki Kärcher w Polsce. Mira Skoczek-Wojnicka – ekspertka ds. wizerunku marki i reklamy, która pracuje w marketingu Kärcher od 1999 r. zna Jolę jeszcze z czasów, gdy wspólnie zajmowały się konserwacją zabytków i tak zapamiętała początki tej znajomości
– Jola? Dokładna, poukładana, pracowita. To na pewno. I bardzo punktualna. Zawsze była na umówioną godzinę. Pamiętam jak pracowałyśmy przy odnawianiu polichromii w Seminarium Sosnowieckim i Jola spóźniła się na spotkanie. Wszyscy się martwili, że coś się stało. Całe zamieszanie i poruszenie przez jedno małe spóźnienie… – uśmiecha się, ale po chwili poważnieje i dodaje – Z Jolą pracowało mi się wtedy i pracuje teraz, znakomicie. Jest bardzo konkretna i skrupulatna, ale też obdarzona dużą kreatywnością. Lata temu wymyślałyśmy całe kampanie promocyjne od podstaw. Byłyśmy takim teamem kreatywnym – Jola od strony contentu, ja od strony graficznej. Jeden z naszych konceptów z czarnobiałymi fotografiami urządzeń tak się spodobał, że centrala w Niemczech wybrała go jako linię kreatywną dla marki globalnie- podkreśla – Nie zawsze się zgadzałyśmy, ale to też nie o to chodzi, by się zawsze zgadzać, bo nasze burze mózgów, były dzięki temu właśnie, jeszcze bardziej kreatywne.
Kolejną osobą, z którą rozmawiam jest Jola Sarota – w firmie od 1997 roku, obecnie kierowniczka zespołu Back Office
– Natalka, te twoje pytania są bardzo trudne… bardzo trudne – zżyma się, gdy do niej dzwonię, by już po chwili odzyskać swój zwykły rezon i zacząć opowieść
– Pierwsze spotkanie moje z Jolą? To było dawno, czasy były inne… i my pewnie też. Wiele się zmieniło, prawda? – Potwierdzam, a Jola kontynuuje – Moje pierwsze wrażenie… Słuchaj, jakbym spotkała kogoś wyjątkowego. Kogoś z kim się na pewno będę dobrze rozumieć. Po prostu…- w telefonie zapada dłuższa cisza – pokrewną duszę… – Ostatnie dwa słowa wypowiada z rzadko spotykanym w jej – zwykle dziarskim i wesołym – głosie, wzruszeniem.
By poznać więcej opinii i wspomnień wybieram się do salonu Kärcher Center w Krakowie, który mieści się w jednym z dwóch budynków centrali firmy przy ulicy Stawowej. Chcę porozmawiać z Grzegorzem Łątką – kierownikiem tego salonu sprzedaży. Jest on obecnie pracownikiem z najdłuższym stażem w firmie, z którą związany jest niemal od samego początku jej istnienia. Pan Grzegorz zaprasza mnie byśmy usiedli przy stoliku, przy którym zazwyczaj prowadzi rozmowy z klientami biznesowymi. Zasiadam więc w otoczeniu żółtych i antracytowych sprzętów sygnowanych logotypem Kärcher, by wysłuchać bardzo ciekawej a także osobistej historii
– W początkach istnienia firmy w ogóle nie było takiego rozróżnienia na marketing i sprzedaż. Wszyscy pracowaliśmy jako handlowcy. Był dyrektor Olko i handlowcy. Takie były wtedy czasy. My, faceci – ja, Andrzej Ociepa, Jacek Jawor– jeździliśmy do klientów i sprzedawaliśmy, a dziewczyny pracowały z biura. Administracyjno-biurowe zadania, zamówienia, faktury i tak dalej. To wszystko załatwiały – takie wsparcie sprzedaży, jakby się to dziś powiedziało. Jola, jak ją pamiętam, zawsze była uśmiechnięta, wesoła, bardzo pracowita i zaangażowana. Chętnie podejmowała się nowych wyzwań – To było jeszcze przy Godlewskiego? – W pierwszej siedzibie firmy, zanim powstał budynek przy Stawowej – dopytuję – Tak. Była nas wtedy garstka, ale atmosfera pracy tu zawsze była świetna, dużo czasu, też po pracy, spędzaliśmy razem. Czy Sylwestry, imieniny czy urodziny… No naprawdę imprezowaliśmy – śmiech – po prostu dobrze się zawsze czuliśmy ze sobą, stąd to wynikało.
Czy była jakaś konkretna sytuacja związana z Jolą, którą szczególnie zapamiętał Pan Grzegorz? Owszem. A było to tak…
– Bardzo dawno temu, pewnie w pierwszych latach istnienia firmy, czyli w połowie lat 90’ jeździłem i organizowałem naszą sieć dealerską. Odwiedzało się zainteresowane osoby i przedstawiało firmę. Mnie nieraz dwa, trzy tygodnie nie było w domu. I raz miałem jechać akurat do takiego Tadzia Góreckiego do Gdańska. A to były wakacje. I Jola mówi do mnie, czy bym jej nie zabrał z córką nad morze, bo ona miała wtedy urlop. No to pojechaliśmy. Ale to była wyprawa! Nie było wcale autostrad. Nad morze się jechało od 7 rano do późnego wieczora. Wesoło było bardzo. Najbardziej jak zamówiliśmy gdzieś po drodze obiad. Pamiętam, że jak nam go podano, to ja dostałem całkiem już zimne jedzenie, a córka Joli z kolei na odwrót, roztopione ciepłe lody. Rozbawiło nas to wtedy pamiętam. Tak – bardzo dobrze wspominam tę drogę nad morze – w głosie mojego rozmówcy, pomimo wesołego nastroju całej opowieści, wyczuwam cień nostalgii za tamtą wesołą wyprawą dziurawymi polskimi drogami, sprzed niemal trzydziestu lat.
Kärcher jak kultura przez duże „K”
Wraz z upływem czasu i w miarę dalszego rozwoju firmy pojawia się już oficjalnie stanowisko marketingowca, które obejmuje Jola. Po kilku latach dołączają kolejne osoby. Strategia, na którą stawia jest od samego początku długofalowa i konsekwentna. Firma w sferze promocji skupia się na wsparciu kultury i sztuki oraz sportu. A także na prezentowaniu swych możliwości technologicznych w zakresie czyszczenia poprzez tzw. „akcje kompetencyjne”. Czyszczone są dwie bardzo słynne wieże – Wieża Ratuszowa na Rynku Głównym w Krakowie (1998) oraz, rok później, tą samą technologią, wieża Zegarowa Klasztoru oo. Paulinów na Jasnej Górze. Mira w rozmowie odnosi się do tych wydarzeń i wspomina je tak
– Helmut Zetler, ekspert z AKW (skrótowa nazwa centrali firmy w Niemczech) opracował taką przełomową technologię czyszczenia zabytków i chciał ją po prostu wykorzystać, coś wyczyścić w ten sposób. I zwrócił się do nas. Odbyło się takie ogromne sympozjum z krakowskimi konserwatorami. Oni się zgodzili, że jest to dobra technologia i tak wyczyściliśmy nią Wieżę Ratuszową na Rynku… A jeszcze dostaliśmy za to Stańczyka pierwszy raz! – dodaje Mira.
Istotnie, firma Kärcher otrzymuje wówczas po raz pierwszy prestiżową statuetkę Mecenasa Kultury Krakowa – charakterystycznego Stańczyka. Na przestrzeni lat firma Kärcher otrzyma to wielkie wyróżnienie sześciokrotnie. Co zaś do samych losów technologii czyszczenia opracowanej przez Helmuta Zetlera, to zrobi ona oszałamiającą karierę. Okaże się tak skuteczna, ale i delikatna dla zabytków, że centrala firmy Kärcher wyczyści nią, także w 1998 roku, całą Kolumnadę na Placu Świętego Piotra w Watykanie. Piękne rzeźby autorstwa wybitnego, barokowego mistrza – Giovanniego Lorenza Berniniego zalśnią swoim prawdziwym blaskiem. A cały projekt wpisany zostanie do księgi rekordów Guinnessa, jako, w tamtym czasie, największe tego typu przedsięwzięcie w historii.
Firma Kärcher wspiera najważniejsze instytucje kulturalne nie tylko Krakowa, ale też Polski, na przykład Zamek Królewski na Wawelu, Muzeum Narodowe czy Filharmonię Krakowską. Od samego początku nawiązuje się też współpraca ze Stowarzyszeniem Międzynarodowe Triennale Grafiki w Krakowie. Mam przyjemność porozmawiać z prezeską tej instytucji – Panią Martą Raczek-Karcz, która tak opisuje tę niezwykłą fuzję sztuki i biznesu, które to sfery – jak się okazuje – wcale nie są jak ogień i woda – nie do pogodzenia.
– Wspiera nas wielu partnerów ze świata biznesu, ale w mojej opinii – tylko firma Kärcher – dostrzega, dzięki szerokiemu horyzontowi Pani Jolanty Zachary i jej wizji – pełnię możliwości, jakie daje taka współpraca. Wie Pani, że posiadacie Państwo obecnie w firmie jedną z najbardziej znaczących kolekcji grafik w prywatnych rękach w Polsce i jedną z najlepszych w Europie? – pyta i po chwili kontynuuje – nie tylko ją posiadacie, ale też jako jedyni tak wspaniale ją eksponujecie w swojej siedzibie. Nikt tego w ten sposób nie robi.
Jestem przekonana, że to wielka zasługa Pani Jolanty. Faktycznie, we foyer tzw. „nowego budynku” przy Stawowej znajduje się ogromna ekspozycja grafik, które, z moich obserwacji, zawsze robią na odwiedzających firmę partnerach biznesowych czy kontrahentach, ogromne wrażenie. Pani Marta kontynuuje swoją opowieść, przywołując sytuację z roku 2013, gdy obchody dwudziestolecia firmy zbiegły się z otwarciem wspomnianego już „nowego budynku” – czyli w pełni przyjaznej środowisku, nowoczesnej i przestronnej siedziby firmy Kärcher.
– Pamiętam piękne wydarzenie, otwarcie siedziby i wspaniałego salonu sprzedaży przy ulicy Stawowej. Obecni byli właściciele całego koncernu – zarówno ówcześnie zarządzający firmą jak i potomkowie jej założyciela – Alfreda Kärchera. Wręczyliśmy tym osobom, jako Triennale, grafikę niemieckiego artysty. Nie zapomnę wyrazu twarzy Pana Johanesa Kärchera, który był zachwycony tym podarunkiem. Widać było, że jest osobą, która ceni sztukę i kulturę, i wie jaka jest wartość takiego daru – i nie mam tu wcale na myśli wartości materialnej. Gdy opuszczaliśmy już wydarzenie znów się wzruszyłam, bo okazało się, że – znów decyzją Pani Jolanty – wychodzący goście otrzymują album grafik Profesora Witolda Skulicza – wieloletniego prezesa naszego Stowarzyszenia, wielkiego mecenasa sztuki i artysty, który my właśnie przygotowaliśmy i podarowaliśmy do dyspozycji firmy Kärcher. Pamięta pani może jak zatytułowany był ten album? – pytam – Grafika nade wszystko! – odpowiada moja rozmówczyni z wyraźnym poruszeniem.
Po prostu Jola, Jola Z.
– Jolę poznałem pierwszego dnia mojej pracy – wtedy jeszcze w firmie SERVISCO na rzecz firmy Kärcher – czyli w czerwcu 1999 roku. W kuchni, gdzie przyszedłem zrobić sobie kawę – zaczyna opowiadać pan Rafał Nęcek dyrektor zarządu firmy Kärcher Sp. z o. o. – Zapamiętałem to spotkanie dobrze. Pamiętam uśmiechniętą, radosną i wyluzowaną osobę, która w ogóle nie stwarza dystansu – kontynuuje – To spotkanie dało mi taki dobry sygnał, że firma, na której rzecz zaczynam pracę jest pozytywna, taka właśnie, jak Jola. To ukształtowało moje przekonanie, że jestem w miejscu, gdzie panują dobre nastawienie i życzliwość. Wiem, że miał pan też okazję pracować przez jakiś czas w marketingu? – dopytuję – Tak, zaczynałem w dziale logistyki, po kliku latach otrzymałem od Joli propozycję dołączenia do jej zespołu, który przejmował wówczas nowe obowiązki.
I… – tu mój rozmówca uśmiecha się – okazało się, że ta pogodna i życzliwa osoba spotkana w kuchni w 99’ jest równie sympatyczną i uśmiechniętą – ale i wymagającą – szefową. Czy jest jakaś szczególna sytuacja związana z Jolą, która zapadła w pamięć mojemu rozmówcy?
– Cała masa, wszystkie pozytywne! – Odpowiada od razu. – Jedna jest bardzo dla mnie osobista. Podarunek, jaki otrzymałem od Joli, gdy urodziła się moja córka. To była taka wyprawka, rzeczy potrzebne przy opiece nad niemowlakiem – zapada krótka cisza – córka ma teraz 16 lat, ja nadal mam te rzeczy w domu, jako pamiątkę. Tak stricte zawodowo, to bardzo dobrze pamiętam moje pierwsze spotkania budżetowe. To było dla mnie bardzo duże wydarzenie. Pamiętam okazane mi wtedy ogromne wsparcie Joli, za które jestem jej bardzo wdzięczny.
Wspomniane przez pana Rafała niestwarzanie przez Jolę bariery i niebudowanie dystansu, mimo swojego stanowiska, to motywy, które podejmują spontanicznie wszyscy moi rozmówcy. Ciekawym wspomnieniem z jubileuszu dwudziestopięciolecia firmy z 2018 roku dzieli się ze mną pani Marta
– Pani Jolanta była dla mnie cudowną osobą do współpracy. Gdy już jako prezeska Triennale pojawiłam się na państwa gali jubileuszowej w Teatrze Słowackiego. Wie pani, przyszłam tam jako nieopierzone dziewczę, które nie ma żadnych, a to w kontekście krakowskim jest istotne, powiązań z tym miastem, bo pochodzę ze Śląska – i kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Pani Jolancie to nigdy, nie tylko, nie przeszkadzało, ale też ani przez sekundę nie dała mi odczuć, że wówczas z pewnością nie spełniałam wszystkich wymogów, powiedzmy „krakowskiego bycia prezesem”. Zaopiekowała się mną na tej gali i później też zawsze czułam porozumienie między nami.
W opowieści Joli Saroty ten wątek także się pojawia.
– Jola zawsze, w niewymuszony sposób potrafi znaleźć wspólny język z każdym. Na takiej zasadzie, że z równą swobodą porozmawia z ludźmi nauki czy sztuki, jak i z kelnerami czy kapelą góralską, która gra na spotkaniu z naszymi dealerami. Nie ma w tym żadnej pozy czy gry. Ona taka po prostu jest. – mówi po czym dodaje – Ja jej czasem nawet mówię, że jednego jej zazdroszczę… – czego? – pytam – Tego, że potrafi dyplomatycznie wyrazić swoje zdanie nikogo nie urażając, nawet odmówić w bardzo elegancki sposób, czy się z kimś nie zgodzić… No i czasem umie też ugryźć się w język… Bo ja to wiesz… – śmiech.
Także Mira i pan Grzegorz podnoszą ten wątek w swoich wypowiedziach – Jola nigdy nie budowała dystansu, od zawsze z całym zespołem jest na „ty”. Ma taki przyjacielski styl, ale to też sprawia, że ludzie chcą za nią iść. Potrafi pokierować, nie wymuszając niczego. Widzi w ludziach dobre cechy i wzmacnia je. – mówi Mira. – Jola otoczyła się takim młodym, fajnym zespołem, i myślę, że dobrze wam się pracuje. Przecież i Grzesiek i Magda – bardzo pozytywni młodzi ludzie, zresztą wszyscy u was tacy są. No Iza na przykład. Przecież ona się śmieje cały czas– śmiech – Fajny taki zespół i Jola się takimi ludźmi właśnie otacza i dobrze nimi kieruje, takie jest moje zdanie – dodaje pan Grzegorz.
Miałam również okazję porozmawiać z szefową agencji reklamowej BM Studio, panią Barbarą Majczak, która zna i współpracuje z Jolą od samego początku jej pracy z firmie Kärcher. Rozmowa ta daje dobry przyczynek do opowiedzenia o tym, w jaki sposób Jola pracuje projektowo z firmami zewnętrznymi – Jola to profesjonalistka w tym, co robi. A przy tym jest dokładna i skrupulatna. Przez te lata współpracy dała się poznać jako osoba, która pomimo pełnienia funkcji, która jak wiadomo wiąże się z dużą odpowiedzialnością, zawsze myśli przede wszystkim o swoim zespole. Jako firma zewnętrzna mieliśmy zawsze, i mamy do dziś, świetne relacje z nią. Takie małe gesty jak choćby to, że przyjeżdżając do nas do biura przynosiła zawsze coś słodkiego dla nas, a my z kolei, znając jej zamiłowanie do Włoch i wszystkiego, co włoskie, parzyliśmy na jej przyjazd podwójne espresso. Jola jest perfekcyjna w pracy, zastanawiam się jak od tej strony układała się ta współpraca?
– Przy Joli nigdy nie można się nudzić. Wiele razy zdarzało się, że mieliśmy zaakceptowany projekt – gotowy do przesłania do wydawnictwa lub drukarni – a Jola dzwoniła po 8 rano następnego dnia mówiąc, że musimy jeszcze coś zmienić czy dołożyć. Dlatego zazwyczaj nie wysyłaliśmy projektów po pierwszej akceptacji. Czekaliśmy do pierwszego telefonu Joli rano, bo już wiedzieliśmy, że noc jest dla niej twórcza i przyniesie nowe pomysły.
W toku rozmowy schodzimy w pewnej chwili też na wątek bardziej osobisty. Tak bliska, długoletnia współpraca obu pań, zamieniła się z biegiem czasu w przyjaźń. Jak opisuje to pani Barbara.
– To ogrom czasu, kiedy pracuję z Jolą. Zaprzyjaźniłyśmy się. Dużo rozmawiałyśmy, okazywało się, że wiele nas łączy. Na przykład tenis – który Jola nie tylko czynnie uprawia, ale też kibicuje z kanapy – śmiech. Omawiałyśmy wszystkie tenisowe sprawy, takie jak wyniki, przebieg meczu. Obstawiałyśmy wyniki i wspólnie zaciskałyśmy kciuki. Dzieliłyśmy się codziennymi radościami i smutkami. No życiem po prostu. Jola jest świetnym słuchaczem i także potrafi wesprzeć w trudnej chwili.
Pasją Joli, jak mówi Mira, a potwierdzają to inne osoby w swych wypowiedziach, są podróże, szczególnie wyprawy do słonecznej Italii, gdzie jej ukochanym miejscem jest piękna Toskania.
– Jola pasjonuje się też fotografią, robi piękne zdjęcia, tworzy z nich niesamowite albumy, takie w formie książek. Wkłada w to masę pracy i wiem, że bardzo to lubi – dodaje Mira. Jak powszechnie wiadomo, nie można być zakochanym w Italii i Toskanii i nie podzielać pasji winiarskiej. Jola jest znawczynią tego szlachetnego trunku, na co zarówno pani Barbara jak i Jola Sarota oraz Mira, zwracają uwagę. – Zawsze doradzi najlepsze wino, zna się na tym bardzo dobrze. – zapewnia pani Barbara.
Koniec pewnej epoki
W styczniu 2023 roku Jola Zachara przechodzi na emeryturę i żegna się z pracą w firmie Kärcher. Ten piękny, długi i wielowątkowy rozdział w życiu firmy, jak i w życiu Joli i całego działu marketingu przechodzi do historii. Ostatnie pytanie do każdego z moich rozmówców i rozmówczyń dotyczyło pierwszego skojarzenia z Jolą. Dowolnego, mogło to być słowo, miejsce, emocja. Oto jak odpowiedzieli
Mira Skoczek-Wojnicka – Zmysł estetyczny i pasja do zachowania ulotności miejsc na fotografiach oraz podróże do Włoch. Pasja do kultury i sztuki.
Jola Sarota – Wielka empatia wobec każdego. Jola nie potrafi się obrażać. Nie podkreśla też swojej pozycji. W każdym widzi dobro.
Grzegorz Łątka – Dobra koleżanka z pracy, dobra szefowa…Dobry człowiek. Po prostu.
Marta Raczek – Karcz – Pani Jolanta jest otwarta, współpracująca i niezwykle życzliwa. Rozumie sztukę i działania twórcze i to jak one mogą się przełożyć na działanie firmy.
Barbara Majczak – Jola to cudowny, ciepły i empatyczny człowiek w pracy i poza nią. Nigdy nie dała nam odczuć, że pełni funkcję dyrektora i jest ważna – cały czas była i jest sobą. Dla niej najważniejszy jest drugi człowiek.
Rafał Nęcek – Jolę mogłem poznać zarówno jako szefową, gdy pracowałem w marketingu, później jako koleżankę – gdy byłem dyrektorem handlowym, a teraz jako podwładną. I mogę powiedzieć, że jest to ktoś, kto uosabia wszystkie wartości ważne kulturze firmy Kärcher. Dyscyplinę, pracowitość, ale i pasję oraz empowerment. Sukces całej firmy to praca wielu osób i bardzo ważna jest tu rola Joli jako dyrektora marketingu – działu o strategicznym znaczeniu dla spółki handlowej. Jola jest wspaniałym przykładem dla pań, które w ostatnim czasie objęły w naszej firmie stanowiska dyrektorskie. Obserwując ją można zobaczyć, jak należy dobierać ludzi do pracy, jak delegować im zdania i odpowiedzialności, jak ich kierunkować i inspirować.
Na koniec skromna autorka tego reportażu, w imieniu całego działu marketingu firmy Kärcher, chciałaby powiedzieć parę słów. Jolu życzymy Ci wszystkiego dobrego, spełnienia marzeń i realizacji Twoich licznych pasji. Niech początek nowego etapu będzie dla Ciebie wspaniałą przygodą. W końcu, jak spuentowała swój wiersz pt. „Miłość od pierwszego wejrzenia” Wisława Szymborska:
„Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie”.
Autor: Natalia Bała
Korekta: Alina Pitek, Agnieszka Izdebska, Jolanta Sarota, Joanna Szwed- Dyrlaga
Skład: Agencja reklamowa BM Studio
Jeżeli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco informowany o nowościach w serwisie informacyjnym Branży Czystości, zapisz się do naszego Newslettera TUTAJ!